Wielka Brytania: Mimo sukcesu, UKIP w defensywie
Po decyzji brytyjskich wyborców o opuszczeniu Unii Europejskiej, UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) stoi równocześnie przed ogromną szansą, jak i egzystencjalnym wyzwaniem.
Paweł Świdlicki – niezależny analityk z Wielkiej Brytanii zajmujący się tematyką relacji brytyjsko-unijnych
Po rezygnacji Nigela Farage’a z roli przywódcy partii będzie jej trudniej przebić się w debacie publicznej.
Partia ma trzy zasadnicze problemy. Po pierwsze, dla wielu UKIP istniało tylko i wyłącznie po to, aby doprowadzić do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE. Zapowiedź realizacji tego celu przez nowy rząd Theresy May – jak i powrót do mniej liberalnej polityki w sferach takich jak szkolnictwo – spowodowało, że niektórzy członkowie UKIP zdecydowali się przyłączyć lub powrócić do Partii Konserwatywnej. Dodatkowo, po (kolejnej) rezygnacji Nigela Farage’a z roli przywódcy partii będzie jej trudniej przebić się w debacie publicznej.
Po drugie, brytyjska ordynacja wyborcza (okręgi jednomandatowe) jest bezlitosna dla mniejszych partii z wysokim, ale rozprzestrzenionym terytorialnie poparciem. W wyborach parlamentarnych w 2015 roku UKIP zdobyło 12,7% głosów (3,8 mln), co przełożyło się tylko na jeden mandat w 650 osobowej Izbie Gmin. Po trzecie, partia jest podzielona – większość establishmentu partyjnego prowadzi otwartą wojnę z Douglasem Carswellem (jedynym posłem partii) i jego zwolennikami.
Referendum unijne brutalnie odkryło podziały w brytyjskim społeczeństwie
Jednak są także powody, aby sądzić, że UKIP będzie miało jeszcze dużo do powiedzenia w brytyjskiej polityce. Referendum unijne brutalnie odkryło podziały w brytyjskim społeczeństwie – głównie ze względu na wiek, wykształcenie, miejsca zamieszkania (Londyn i inne duże miasta przeciwko mniejszym miastom i rejonom wiejskim) oraz tożsamości (osoby identyfikujące się jako „Anglicy, nie Brytyjczycy” byli o wiele bardziej skłonni głosować za wyjściem z UE).
Te podziały przecinają elektoraty wszystkich mainstreamowych partii. Stanowią przede wszystkim wyzwanie przed Partią Pracy, która pod przywództwem Jeremiego Corbyna i jego skrajnie lewicowych sojuszników coraz bardziej oddala się od poglądów swoich tradycyjnych wyborców, szczególnie w post-przemysłowych rejonach, jak północna i środkowa Anglia czy południowa Walia.
Z tych względów, te rejony potencjalnie mogą być bardzo przychylne UKIP. Większość przywódców opowiadających się za Brexitem, takich jak torysi Boris Johnson czy Michael Gove patrzą na tę kwestię z globalnej perspektywy. Chcą wyjścia z Unii Europejskiej ponieważ uznają, że to ogranicza możliwości Zjednoczonego Królestwa na światowej scenie politycznej i gospodarczej. Takie rozważania nie zaprzątają głowy wielu wyborcom głosujących za Brexitem. Ich motywacje były podyktowane przede wszystkim sytuacją osobistą. To właśnie w członkostwie w UE widzą zły wpływ na nią – swobodny przepływ osób zwiększa imigrację, a dodatkowo ogranicza ochronę socjalną i gospodarczą. Ta różnica między brexitowskimi elitami a brexitowym społeczeństwem stanowi szansę dla UKIPu, jeśli rząd (w tym ministrowie, którzy w referendum byli po stronie Leave) nie wezmą ich poglądów pod uwagę przy negocjowaniu warunków wyjścia.
Wielu zwolenników opuszczenia UE życzy sobie Brexitu na twardszych warunkach niż rząd prawdopodobnie będzie w stanie wynegocjować. Aby utrzymać wysoki poziom dostępu do wspólnego rynku potrzebne będą kompromisy w obszarach takich jak suwerenność, swobodny przepływ obywateli UE oraz wpłaty do unijnego budżetu. Gdy padną nieuniknione oskarżenia o zdradę, UKIP, czy potencjalnie nowy ruch populistyczny, który powstanie na jego gruzach, będzie dobrze przygotowany, aby na tym zyskać.
Czytaj również inne artykuły z Biuletynu IW: Czy ruchy antysystemowe zdobędą władze na Zachodzie?