Warto rozmawiać z Zielonymi
Andrzej Godlewski
Najlepszym rozwiązaniem na przyszłość dla Polski jest gnojówka – przekonywał mnie Jürgen Trittin. Było to dekadę temu, kiedy Trittin i Renate Künast jako szefowie frakcji Partii Zielonych w Bundestagu
przyjechali do Warszawy szukać partnerów do dialogu i współpracy. Mieli już wtedy za sobą ministerialne kariery, ale ich głos jako liderów opozycji nadal bardzo się liczył. Poza tym byli ikonami
niedawnych sukcesów Zielonych – to w końcu dzięki nim niegdysiejsza niszowa partia ekologów mogła przez siedem lat współrządzić Niemcami.
Jürgen Trittin chciał dobrze. W rozmowie z polskim dziennikarzem używał przecież podobnych argumentów, które wykorzystywał jako minister ochrony środowiska RFN. Wykorzystanie biomasy w energetyce, w tym odpadów zwierzęcych, miało być znacznie lepszą alternatywą od spalania węgla i elektrowni jądrowych. Tym bardziej, że w opinii Trittina Polska jako rolniczy kraj miałaby nieograniczone zasoby tego surowca.
Jednak w polskich uszach te rozważania nie mogły brzmieć dobrze. Mimo globalnego kryzysu finansowego polska gospodarka rozwijała się nadal i cały kraj szybko nadrabiał cywilizacyjny dystans. Po pierwszych latach członkostwa Polacy widzieli już, że wspólna Europa to nie tylko wsparcie, solidarność i dobre rady, ale również twarda gra o własne interesy. W tamtym czasie polskie wołania o bezpieczeństwo energetyczne przegrywały z lobbingiem wielkich koncernów. Trudno było więc wierzyć komuś, kto głosił ekologiczne nawrócenie, a którego rząd – wbrew europejskim partnerom – podpisał wielką umowę na dostawy gazu z Rosji gazociągiem Nord Stream oraz godził się, by rury przebiegały przez cenne przyrodniczo tereny chronione.
Nic zatem dziwnego, że misja Trittina i Künast nie mogła się udać. Niemieccy Zieloni do tej pory nie mają w Polsce wpływowych partnerów. W ich grupie politycznej w Parlamencie Europejskim nie było
i nie ma żadnego posła z Polski. Kiedy na początku swojego urzędowania w MSZ Witold Waszczykowski w wywiadzie dla dziennika „Bild” ogłosił, że zagrożeniem dla polskiej tożsamości jest wizja świata, „złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i walczą ze wszelkimi przejawami religii”, brzmiało to niemal jak europejska wersja zderzenia cywilizacji Samuela Huntingtona.
Od tego czasu wielu się zmieniło. Zimowe ataki smogu sprawiły, że Polacy inaczej już traktują kwestie ochrony środowiska. Tegoroczna konferencja ONZ w sprawie zmian klimatu w Katowicach (COP24)
zapewne jeszcze wzmocni te trendy. Równocześnie zmienili się również niemieccy Zieloni. Aneksja Krymu i wojna we wschodniej Ukrainie znacząco wpłynęły na ich nastawienie wobec Rosji. Rok temu niewiele brakowało, by weszli w koalicję rządową z chadekami i liberałami i wsparli kanclerz Angelę Merkel. Nadszedł więc chyba czas, by także polscy konserwatyści nawiązali dialog z niemieckimi Zielonymi.
W programie wyborczym z 2017 r. Zieloni nie poświęcili wiele miejsca Polsce. Jeśli już, to krytykowali erozję demokracji i państwa prawa w Polsce oraz możliwość zmiany prawa aborcyjnego. W polityce społecznej proponowali znane już lewicowe idee, w tym te dotyczące wspierania różnego rodzaju mniejszości i ochrony zwierząt. Dla polskiej prawicy są to oczywiście koncepcje nie do przyjęcia, ale przecież celem takich kontaktów nie byłoby przecież zawarcie koalicji rządowej. W sprawach międzynarodowych i polityce europejskiej postulaty Zielonych w dużej części pokrywają się z interesami Polski, przy czym nie zawsze oznacza to zbieżność z poglądami dominującymi w polskim obozie rządzącym.
„Za czasów prezydenta Putina Rosja przyczyniła się do znacznego zaostrzenia międzynarodowych” – pisali Zieloni w swoim programie wyborczym, równocześnie opowiadając się za utrzymaniem sankcji przeciw Rosji. To zupełnie inne stanowisko niż postkomunistycznej Lewicy, która zagrożenie dla pokoju w Europie widzi w działaniach NATO i UE, czy SPD, której politycy oczekują ze strony Moskwy niewiele znaczących gestów, by możliwe szybko powrócić do modelu business as usual.
Nie jest przypadkiem, że wśród europejskich polityków wspierających demokrację na Ukrainie i integralność tego kraju szczególnie aktywnie działali i działają eurodeputowana Rebecca Harms, była szefowa frakcji Zielonych w Parlamencie Europejskim, oraz Katrin Göring-Eckardt, współprzewodnicząca Frakcji Zielonych w Bundestagu. Nie dziwi również zapis w manifeście wyborczym o tym, że Zieloni „bardzo poważnie traktują nowe obawy państw wschodnioeuropejskich w dziedzinie bezpieczeństwa”.
Według Zielonych rozwiązaniem wielu europejskich problemów jest dalsza integracja w ramach UE. Dotyczy to polityki zagranicznej i obronnej, inwestycji infrastrukturalnych, a także polityki migracyjnej. W tej ostatniej kwestii niewielkie są oczywiście szanse na porozumienie z politycznym mainstreamem w Polsce, ale czy o innych sprawach nie należy rozmawiać? Czy postulowany przez Zielonych rozwój infrastruktury kolejowej w regionach przygranicznych nie mógłby służyć także Polsce? Czy przeniesienie części transportu towarowego w Europie z dróg na tory nie służyłoby także Polakom? Również pomysł, by stworzyć nadające po rosyjsku medium finansowane ze środków UE, jest spójny z tym, o co już w przeszłości zabiegała polska dyplomacja. Według Zielonych rządzący w RFN powinni bardziej uwzględniać potrzeby europejskich państw także przy takich projektach jak Nord Stream 2.
W tej kadencji Bundestagu szefem niemiecko-polskiej grupy parlamentarnej jest Manuel Sarrazin – młody polityk Zielonych, który studiował polonistykę, mówi po polsku i dobrze zna Polskę. Podczas
kryzysu wywołanego przez przyjęcie w lutym ustawy o IPN Sarrazin przypominał, że nie było żadnych„polskich obozów”, tylko obozy zbudowane przez Niemców w okupowanej Polsce w celu wymordowowania europejskich Żydów. Współpracę z Manuelem Sarrazinem bardzo sobie chwalił poseł Szymon Szynkowski vel Sęk, który – zanim został wiceszefem MSZ – przewodniczył polsko-niemieckiej grupie parlamentarnej.
Dziś dialog polskiej prawicy i niemieckich Zielonych jest bardziej możliwy niż w czasach, gdy po obu stronach ton nadawali Jürgen Trittin i Witold Waszczykowski. Jest również wskazany, bo Zieloni powoli stają się partią centrową, gotową do kompromisów z różnymi partnerami. Poza tym wciąż zyskują na popularności. W niektórych sondażach zajmują już trzecie miejsce i wyprzedzają AfD, która budzi wiele sympatii na prawicy w Polsce, ale która swoje sympatie i interesy lokuje zupełnie gdzie indziej. Także w Polsce o sprawach międzynarodowych powinny decydować nie ideologiczne inklinacje, lecz Realpolitik.
*