Irańczycy widzą w nas bramę do Europy
Jacek Sosnowski
Iran jest dla Polski kierunkiem raczej dla partnerstwa gospodarczego, a nie tylko eksportu. W polskich mediach ten kraj jest opisywany jako nowy, 80-milionowy rynek, otwarty po latach sankcji, na którym możemy sprzedawać towary i usługi. To jednak nie jest takie proste – Irańczycy nie chcą od nas jedynie kupować, ale raczej wspólnie z nami produkować, czy też wchodzić w partnerstwa i spółki.
Polskie firmy mają duże szanse na rozwój swojej działalności w Iranie, pod warunkiem zrozumienia, jak wymagający jest to rynek. Dla podjęcia współpracy konieczne jest dysponowanie nie tylko tym, co pokazujemy innym partnerom (np. z Zachodu) czyli naszymi technologiami, know-how i wysoką jakością. W tym przypadku musimy być wyposażeni również w duże pokłady zrozumienia międzykulturowego. Jeżeli nie będziemy bazować na stereotypach związanych z religią, kulturą i geopolityką, to mamy ogromne szanse na sukces. Bardzo pomaga to, że Irańczycy są nastawieni niezwykle przyjaźnie do Polaków. Moment wstępnego poznania się mamy już dawno za sobą. Pomogły w tym epizody ze wspólnej historii, polska sztuka obecna w Iranie oraz perskie kino i muzyka w Polsce. W Iranie pojęcie „Poland” nie jest mylone z „Holland”, tak jak w innych krajach.
Irańczycy są nastawieni niezwykle przyjaźnie do Polaków.
Jesteśmy partnerem branym przez Irańczyków pod uwagę, jako drzwi do całej Unii Europejskiej. Wartościowe jest to, że dysponujemy technologiami tańszymi niż zachodnioeuropejskie, ale jednocześnie lepszej jakości niż dalekowschodnie – chińskie, czy tajwańskie.
Musimy jednak uzbroić się w cierpliwość – istnieją jeszcze problemy, szczególnie dotyczące relacji bankowych, które nie zostały dotąd w pełni uporządkowane. Póki co musimy korzystać z usług pośredników np. ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Wśród perspektywicznych sektorów, w których polskie firmy już odnoszą sukcesy, można wymienić transport, produkcję opakowań, kosmetyki (Iran jest największym na Bliskim Wschodzie odbiorcą tego typu produktów) czy przemysł samochodowy. Irańczycy poszukują partnerów europejskich również w takich sektorach jak źródła odnawialnej energii (elektrownie wiatrowe, energia słoneczna) czy systemy nawadniania. Nie chcą już w tych dziedzinach współpracować z Chińczykami i często nie mają tyle pieniędzy, by wchodzić w relacje z firmami niemieckimi czy francuskimi. Angażowanie się w duże projekty w ramach przemysłu metalurgicznego, wydobywczego, energetycznego jest możliwe, jednak wymaga wsparcia politycznego, ale na owoce w tej kwestii trzeba jeszcze poczekać. Jedynie w sektorze spożywczym nie mamy wielkich szans. Irańczycy chronią swoją produkcję owoców i warzyw i zakazują jakiegokolwiek importu, poza czterema rodzajami owoców, których nie są w stanie wyprodukować. Cała reszta stoi przed nami otworem i możemy robić z Iranem dobre interesy.
Wsparcie państwa jest tu bardzo potrzebne, jednak nie przy umawianiu konkretnych inwestycji, ale dla tworzenia pewnego rodzaju tła politycznego. Ogólne, wielobranżowe misje gospodarcze nie zawsze przynoszą konkretne rezultaty biznesowe, jednak najważniejszy jest ich efekt wizerunkowy. Wizyta najważniejszych reprezentantów państwa – szefów rządów, kluczowych ministrów – jest sygnałem, że z danym krajem warto robić interesy. Warto też skupić się na nawiązywaniu dobrych kontaktów i sprzyjaniu obecności naszego kraju w irańskich mediach, a także przedstawianie pozytywnego obrazu Iranu polskiej opinii publicznej. Im mniej uprzedzeń i stereotypów po obu stronach, tym prościej będzie nawiązywać współpracę.