Problemy demograficzne są tak wieloaspektowym i złożonym zagadnieniem, że każdy niemal demograf ma swój pogląd zarówno na ich przyczyny jak i proponowane rozwiązania, które zresztą zwykle nawzajem się nie wykluczają. Konsensus panuje jedynie na poziomie skutków: państwa rozwinięte przeżywają kryzys dzietności którego, większość z nich, nie potrafi w całości uzupełnić i migracją. Powoduje to poważne problemy gospodarcze, kryzys systemów emerytalnych i zapaść opieki zdrowotnej. Niezależnie od tego czy spojrzymy na Stany Zjednoczone (współczynnik dzietności kobiet wynosi średnio 1,7 dziecka na kobietę), Unię Europejską (1,6), Japonię (1,3),Chiny (oficjalnie 1,2, choć demografowie mówią już o współczynniku poniżej 1) aż po Koreę Południową (0,9) – żadne z tych państw nie zbliża się nawet do granicy zastępowalności pokoleń, którą demografowie określają jako współczynnik dzietności na poziomie 2,15. Ten kierunek zmian demograficznych dotyczy również państw rozwijających się, chociaż będących już na zupełnie innym poziomie dobrobytu, takich jak Polska i Ukraina.
Spośród wielu przyczyn takiego stanu rzeczy które podają demografowie, osobiście najbardziej przekonują mnie trzy: urbanizacja, edukacja i laicyzacja. Proces przenoszenia się ludności ze wsi do miast powoduje, że dzieci których zakwaterowanie i utrzymanie na wsi było względnie tanie a pożytek z ich pracy – znaczący, w warunkach miejskich stają się poważnym obciążeniem finansowym dla rodziców. Szeroki dostęp kobiet do edukacji wyższej powoduje albo rezygnację przez nie z macierzyństwa na rzecz kariery zawodowej albo, w najlepszym wypadku, znacznie późniejszą niż w przeszłości decyzję o założeniu rodziny. Religijność wykazuje najsilniejszą korelację z dzietnością, lecz wraz z rozwojem społecznym tendencje sekularyzacyjne ulegają skokowemu nasileniu. Tam gdzie wyżej wymienione czynniki zachodzą silniej, np. w państwach rozwiniętych i rozwijających się, współczynnik dzietności wyraźnie się obniża. Tam gdzie czynniki te zachodzą w minimalnym stopniu, jak na przykład w krajach afrykańskich, współczynnik dzietności jest najwyższy na świecie. Jednocześnie, procesy te mają charakter trwały, i prawdopodobnie w przyszłości nadal będą się pogłębiać, tak w Polsce, jak i na Ukrainie.
Skoro kierunek trendu demograficznego dla państw rozwijających się jest znany i jednoznacznie negatywny, to jak dziś wygląda sytuacja w interesujących nas państwach? Jeśli chodzi o Ukrainę, jej populację w roku 1991 określono na 52 mln ludzi, podczas gdy na koniec2019 roku oszacowano ją na 37 mln ludzi, choć część demografów uważa tę liczbę za zawyżoną. Ukrainę dotknęły cztery fale emigracyjne: fala po upadku ZSRR, fala po pomarańczowej rewolucji, fala po wojnie 2014 roku, z czego kierunkiem tej ostatniej była głównie Polska; oficjalne polskie dane mówiły o 1,5 mln ludzi, choć część specjalistów szacuje że było to ponad 2 miliony. A potem nadszedł 24 lutego 2022 roku i czwarta fala: masowy exodus ponad 8 mln obywateli Ukrainy, z czego emigrowały głównie kobiety w wieku produkcyjnym i dzieci. Według UNICEF, połowa dzieci wyjechała z Ukrainy, choć specjaliści szacują znacznie większy ubytek. Skutkiem tego jest szacunek, że dziś 31% obywateli Ukrainy to emeryci. Pół roku temu Ukraiński Instytut ds. Społecznych i Demografii oszacował liczbę mieszkańców na terenach kontrolowanych przez Ukrainę na nie mniej niż 25 milionów mieszkańców. Dodajmy, że w roku 2021 przyrost naturalny na Ukrainie był ujemny i przez rok ubyło prawie 500 tys. ludzi. W 2022 roku ilość urodzeń rok do roku spadła o 30%, choć władze ukraińskie nie podały liczby zgonów. Szacunki mówią o 700tysiącach ludzi. Według danych Instytutu, nawet 70% uchodźców może nie wrócić na Ukrainę a im dłużej trwa wojna, tym mniejsza jest szansa na ich powrót. Według Walerija Pekara, wykładowcy w Kijowo-Mohylańskiej Szkole Biznesu, każdy kolejny rok za granicą zmniejsza prawdopodobieństwo powrotu emigranta o kilkanaście procent. Po wojnie władze zakładają, że nastąpi łączenie rodzin i fala wyjazdów mężczyzn z Ukrainy. Antycypując ten problem, doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Wadym Denysenko dnia 6 sierpnia 2023 roku publicznie zaproponował zakazać mężczyznom opuszczania Ukrainy po wojnie, i to co najmniej przez pierwsze trzy lata. Uzasadniając ten pomysł podkreślił, że inaczej Ukraina może nie przetrwać jako naród. Niedawno temu w ukraińskiej telewizji wypowiedziała się Ełła Libanowa, dyrektorka Instytutu Demografii i Studiów Społecznych Akademii Nauk Ukrainy, mówiąc m. in: „Szacujemy, że w 2022roku wskaźnik urodzeń wyniósł około 0,9 dziecka na kobietę. Spodziewamy się jego katastrofalnego spadku w 2023 roku”. Zatem powiedzieć, że na Ukrainie sytuacja demograficzna jest zła – to nic nie powiedzieć.
Oczywiście, sytuacja demograficzna Polski jest daleka od ideału, acz tym trudniejsza do opisania, że oficjalne dane są mało wiarygodne. Choćby w 2020 roku GUS twierdził, że w Polsce mieszkało 38 milionów obywateli, podczas gdy według PKW było to nieco ponad 36 milionów. GUS mówił o120000 imigrantów którzy przebywają w Polsce na stałe, podczas gdy MEN mówił o 130000samych tylko dzieci w polskich szkołach, które mają obywatelstwo inne niż Polskie. Ciężko w takich warunkach wiarygodnie określić współczynnik dzietności, ale z braku innych -musimy oprzeć się na danych GUS. Ze wstępnych danych wynika, że w końcu czerwca 2023 roku ludność Polski liczyła 37 mln 698 tys. osób, z czego w miastach mieszkało sześćdziesiąt procent populacji. Struktura demograficzna wyraźnie świadczy o starzeniu się polskiego społeczeństwa: ponad 20%osób jest w wieku emerytalnym, natomiast odsetek dzieci wynosi dziś tylko 18 procent. W Polsce w2020 roku dzietność wyniosła 1,39, w 2021 roku – 1,33 a szacunek za rok 2022 mówi o wskaźniku na poziomie 1,26. Pomimo nadwyżki imigracji nad emigracją, w pierwszym półroczu 2023 r. liczba ludności Polski zmniejszyła się o 68 tys. osób rok do roku; w całym 2022 roku liczba ludności także się zmniejszyła, łącznie o 130 tys. osób, trend ten jest stały i wynika z niskiego przyrostu naturalnego. Dane wskazują też jednoznacznie, że spora liczba imigrantów wyjeżdża z Polski dalej na zachód, co obrazuje jak na razie marnowaną przez nas szansę aby stworzyć im na tyle dobre warunki pobytu w Polsce, aby zatrzymać ich u nas. Inne od danych GUS-u, acz równie pesymistyczne dane możemy znaleźć w raporcie Warsaw Enterprise Institute pt. „Migracje: niewykorzystana (na razie)szansa Polski”, którego autorzy szacują, że dziś w Polsce przebywa do 4 mln imigrantów, z czego do 75% stanowią Ukraińcy. Jednocześnie wielu z cudzoziemców ma poczucie, że pracuje w Polsce poniżej swoich kwalifikacji, co nie sprzyja ich satysfakcji z pobytu u nas i nie zachęca ich do pozostania w Polsce na dłużej. „Bez trafnej (co nie znaczy: sztywnej) polityki migracyjnej Polska będzie przegrywać walkę o deficytowe zasoby ludzkie z lepiej zorganizowanymi w tym obszarze państwami Zachodu i Wschodu”; – napisano w raporcie, i z tą konkluzją należy zgodzić się w całej rozciągłości.
Kładąc na szalach z jednej strony nasze własne problemy demograficzne a z drugiej –zapaść demograficzną Ukrainy, należy stwierdzić że gra o poprawę demografii jest klasyczną grą o sumie zerowej: gdzie jedno państwo zyskuje, tam drugie musi stracić. Aby emigracja Ukraińców do Polski nie stała się w przyszłości źródłem poważnego konfliktu pomiędzy naszymi krajami, musimy już dziś podjąć rozmowy na ten temat ze stroną ukraińską i opracować ramy długofalowej współpracy. Z naszej strony powinniśmy bezwzględnie zadbać o integrację imigrantów ukraińskich z naszym społeczeństwem, kładąc nacisk na działania takie jak uproszczenie procedur legalizacji pobytu, nauka języka, włączanie w życie lokalnej społeczności czy podnoszenie kompetencji zawodowych. Powinniśmy jednocześnie wyrzec się wobec nich tendencji asymilacyjnych i uszanować ich odrębność, bacząc jednak bardzo uważnie aby nie stworzyć w ramach naszego państwa obywateli drugiej kategorii, co nie tylko stanowiłoby bombę z opóźnionym zapłonem, ale byłoby najgłębiej sprzeczne z charakterem narodowym Polaków. Dlatego też należy apelować do władz, tak rządowe jak i samorządowe, do podjęcia systemowych rozwiązań nakierowanych na integrację imigrantów i nie liczenie w tym zakresie jedynie na odruch sumienia Polaków. Kto nadaje się do tego lepiej niż potomkowie Polaków których całe pokolenia żyły swego czasu na emigracji? Kto inny zrozumie dzisiejszą sytuację Ukraińców, wyciągnie do nich pomocną dłoń i na partnerskich zasadach spróbuje wypracować kompromis, który złagodzi bezwzględne skutki toczącej się gry o sumie zerowej?